GALA Z GWIAZDAMI
„1100 kieliszków szampana”
W łódzkim Teatrze Wielkim odbyła się „Gala z gwiazdami”, której gospodarzem był Bogusław Kaczyński. Na widowni wytworni łodzianie, na scenie primadonna operetkowa Grażyna Brodzińska i śpiewający goście.
To był koncert w iście szampańskim nastroju. „Przetańczyć całą noc” i inne hity operetkowe, operowe i musicalowe, a także piosenki w wykonaniu perfekcyjnej i urokliwej Grażyny Brodzińskiej – która jak się nie po raz pierwszy przekonaliśmy – jest ulubienicą łódzkiej publiczności oraz czworga gości Bogusława Kaczyńskiego (to on dobiera składy wykonawców do prowadzonych koncertów).
Tym razem na największej łódzkiej scenie pojawili się: nieznana w łodzi sopranistka Edyta Ciechomska (efektowna estradowo) i trzech śpiewaków: łodzianin Zbigniew Macias (duża umiejętność bycia na estradzie i nawiązania sympatycznego kontaktu z publicznością), Witold Matulka (wspaniała aparycja amanta, swoboda estradowa i wyjątkowo przyjemny w barwie tenor liryczny) i Tadeusz Szlenkier (wielkie odkrycie Bogusława Kaczyńskiego, piękny, nośny, pełen blasku tenor, studiujący w Stanach Zjednoczonych, na razie rzadki gość w Polsce).
O zabawne sytuacje i anegdoty zadbał z wrodzonym tylko sobie wdziękiem Bogusław Kaczyński, który do klapy smokingu wpiął ogromnego złotego motyla, kamizelkę też miał w złotym kolorze.
Galę na 1100 osób, dla których przygotowano 1100 kieliszków szampana, 5500 tartinek, 1100 ciasteczek, przygotowała Barbara Kaczmarkiewicz z łódzkiej Agencji Promoton, godna podziwu za tak duże i ryzykowne przedsięwzięcie organizacyjne.
U nas rozmowy z największymi gwiazdami gali.
PIĘĆ SUKIEN NA JEDEN WIECZÓR
Rozmowa z Grażyną Brodzińską
Czy kiedykolwiek spędzała Pani sylwestra prywatnie, na balu, prywatce, w domu?
- Zdarzało się, że w domu, ale od dawna w sylwestra zawsze pracuję. Na spektaklach i koncertach tak się wytańczę, że wolałabym być w domu niż na balu.
Słynie pani z niesamowitej liczby sukien prezentowanych na jednym koncercie. Ile przywiozła pani tym razem?
- Zaraz sprawdzę w notesie, w którym to zapisuję, żeby się w przyszłości nie powtarzały. Już mam. W Łodzi miałam pięć sukien estradowych.
Coraz częściej śpiewa pani w Łodzi…
- Do Łodzi przyjeżdżam zawsze z wielką radością, bo publiczność łódzka jest wprost fantastyczna, a poza tym Łódź jest niedaleko Warszawy. Dodatkową atrakcją dla mnie było śpiewanie w pięknym Teatrze Wielki, drugiej scenie operowej w Polsce.
Co rusz śpiewa pani z nowymi, młodymi tenorami. Jak postrzega pani Tadeusza Szlenkiera?
- Tadeusz Szlenkier to bardzo utalentowany śpiewak, wchodzący dopiero w życie artystyczne, z głosem o pięknej, szlachetnej barwie, bez najmniejszych problemów z górnymi dźwiękami. Myślę, że jest u progu dużej kariery. Jest do tego pracowity i jeśli będzie miał szczęście, to może być sławą międzynarodową.
PIĘKNA MUZYKA I WSPANIALI SOLIŚCI
Rozmowa z Bogusławem Kaczyńskim
Która to już gala sylwestrowa na pana koncie?
- Od kilkudziesięciu lat prowadzę gale sylwestrowe w różnych miastach w Polsce i za granicą. Było ich tyle, że nie zliczę.
Czyli lubi pan w taki sposób witać nowy rok?
- Dla mnie jest to najpiękniejsza forma spędzania wieczoru sylwestrowego, bo w towarzystwie pięknej muzyki, znakomitej orkiestry i wspaniałych solistów oraz cudownej, pięknie ubranej publiczności.
Tym razem przywiózł pan do Łodzi swoje nowe odkrycie, tenora Tadeusza Szlenkiera. Jak prognozuje pan jego karierę?
- To bardzo utalentowany śpiewak i mam satysfakcję własną, że zobaczyłem go w okresie, gdy dopiero uczył się śpiewu klasycznego,
a później jako pierwszy wprowadziłem go na estradę koncertową oraz przed kamerę telewizyjną. W jednym i drugim wypadku odniósł sukces i powoli zyskuje rozgłos międzynarodowy.
Jak pana zdrowie?
- Coraz lepiej, postępy są widoczne, co jest następstwem ciężkiej pracy i codziennej rehabilitacji już prawie od dwóch lat. Mam jeszcze wiele do zrobienia, ale jestem cierpliwy, pokorny i dlatego znoszę to wszystko.
Na jakim etapie jest pan w pisaniu nowej książki?
- Kończę ją, będzie nosiła tytuł „Tak jak samotny szeryf”. Na rynku ukaże się za dwa-trzy miesiące.
Z NEW HAVEN DO ŁODZI
Rozmowa z Tadeuszem Szlenkierem
Jest pan nowym odkryciem Bogusława Kaczyńskiego. Gdzie spotkaliście się po raz pierwszy?
- Bardzo wiele zawdzięczam panu Bogusławowi Kaczyńskiemu, który w 2003 roku zaprosił mnie na Europejski Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy i od tego momentu rozpoczęło się moje publiczne śpiewanie.
Dlaczego zdecydował się pan na edukację wokalną w Ameryce, a nie w którejś z polskich akademii muzycznych?
- Śpiewu uczyłem się u profesora Romana Węgrzyna w średniej szkole muzycznej w Warszawie, a później kontynuowałem ja u tego samego pedagoga prywatnie. Ponieważ dostałem się na uczelnię muzyczną Yelle School Music (wydział operowy) w Stanach Zjednoczonych, podjąłem decyzję, że tam będę się dalej kształcił. Obecnie jest to najlepsza szkoła wokalna w Ameryce.
Pana dalsze plany wokalne wiążą się z Ameryką?
- Tak, ale również z Polską. Świat się zmniejsza, podróże są dużo krótsze, można to będzie więc pogodzić z występami w Polsce i w Europie, gdzie również śpiewałem. Będę śpiewał wszędzie tam, gdzie zostanę zaproszony.
Mieszka pan w Nowym Jarku czy opodal tego wielkiego miasta?
- Mieszkam w New Haven, które oddalone jest od Nowego Jorku o dwie godziny jazdy samochodem. Często jeżdżę do Nowego Jorku, chodzę na przedstawienia operowe, do muzeów i galerii.
Teraz był Pan przez kilka dni w Łodzi. Jak wspomina pan występ przed łódzką publicznością?
- W Łodzi śpiewałem już przed kilkoma laty w Pałacu Poznańskich, wspólnie z tenorami Dariuszem Stachurą i Adamem Zdunikowskim, ale w Teatrze Wielkim po raz pierwszy. Wcześniej śpiewałem w teatrach operowych w Poznaniu, Krakowie, Bydgoszczy.
ROZMAWIAŁ:
BOHDAN GADOMSKI
„EKSPRESS ILUSTROWANY”