Nic już nie będzie takie samo
… bo jakże mogłoby być po gwałtownym zderzeniu się ze sobą dwóch, obracających się w zupełnie inną stronę, światów? Odpowiedzi dostarcza teatralna adaptacja powieści Marcina Szczygielskiego „Berek”, prowadząc nas w odwiedziny do jednego z bardzo wielu cienkościennych, polskich bloków, gdzie tuż obok siebie żyją pani Anna oraz Paweł, główni bohaterowie spektaklu.
Pani Anna, emerytowana bufetowa, jest stereotypowym „moherem”, którego umysłowa ciasnota dopuszcza do siebie jedynie wąski strumień informacji, przekazywanych przez radio z Torunia oraz telewizję. Poza religią dba jedynie o swoją córkę, Małgosię, która stara się zerwać wszelki kontakt z nadopiekuńczą matką.
Paweł jest dla pani Anny sąsiadem z najgorszych koszmarów, ma trzydzieści lat, lubi głośną muzykę… no i jest gejem. Podporządkował swoje życie pragnieniu odnalezienia dla siebie „tego jedynego”, ale upływające lata powoli sprawiają, że zaczyna tracić nadzieję.
Wojna między nimi rozpoczyna się każdego ranka i kończy dopiero wieczorem, począwszy od głośnej muzyki przerywającej pacierze i seriale, poprzez irytującą grę na gitarze, a na zatykaniu gumą dziurek od klucza i pisaniu wyzwisk na drzwiach kończąc. Ta wymiana ciosów trwałaby pewnie bez końca, gdyby nie los, który pokrzyżował sąsiadom plany.
Oboje dotyka nieszczęście: pani Anna spada ze schodów i łamie nogę, natomiast Paweł dowiaduje się, że jeden z partnerów zaraził go AIDS. Te dwie całkowicie odmienne sytuacje zostają splątane w jeden ciąg zdarzeń, bowiem gdy nie ma nikogo, kto zająłby się starszą panią w trudnej dla niej chwili, z wahaniem i niechęcią robi to Paweł. To jednak nie koniec jego nieprzyjemności – podczas jednej z wizyt u sąsiadki z kieszeni wypada mu kartka z wynikiem badań. Wystarczyła jedynie chwila nieuwagi, a przebiegła kobieta poznała jego tajemnicę.
Kłótnie i docinki trwają w najlepsze aż do chwili, w której obojgu puszczają nerwy. Paweł wytyka Annie jej ignorancję, zaściankowość, a także fakt, że córka nie odwiedza jej, bo po prostu ma jej dość. W odpowiedzi słyszy, że skupiając się na poszukiwaniach miłości, jeszcze bardziej pogłębił samotną grotę, którą choroba może raz na zawsze zapieczętować. Ta chwila jest przełomem w ich relacjach. Zarówno Paweł jak i Anna żałują wypowiedzianych słów i jeszcze tej samej nocy próbują zakopać topór wojenny. Tym samym zwaśnieni sąsiedzi zaczynają zauważać swoje ludzkie strony i na gruzach złości zaczynają budować o wiele cieplejszą relację.
Na wielkie uznanie zasługują nie tylko Ewa Kasprzyk i Paweł Małaszyński, odtwarzający główne role tego prześmiesznego przedstawienia, ale również Ilona Chojnowska, grająca pragnącą uciec od koszmaru nadopiekuńczej matki Małgosię, oraz Marcin Kwaśny, występujący jako lekarz pani Anny i jednocześnie nowy chłopak Pawła. Epizody z ich udziałem pokazują, że główni bohaterowie borykają się z problemami o wiele większymi niż nieprzyjazne sąsiedztwo zza ściany i, że dzięki wzajemnemu wsparciu, mogą sobie z nimi poradzić.
Podsumowując: „Berek, czyli upiór w moherze” to spektakl, który warto zobaczyć nie tylko ze względu na jego komediowy charakter, ale także dlatego, że pokazuje jak pogodzić tak strasznie różniące się od siebie światy, których w naszym kraju jest tak wiele.
Rafał Nowotny