Dyrekcja Teatru Muzycznego nie ponosi odpowiedzialności za organizację i poziom artystyczny imprezy” – taki napis na biletach ostrzega widzów spektakli organizowanych przez firmy impresaryjne.
Teatr Muzyczny to najczęściej wykorzystywana w Łodzi scena impresaryjna. Rocznie ma w nim miejsce kilkadziesiąt występów organizowanych przez zewnętrzne firmy. Niebawem wystąpią: Krzysztof Krawczyk, kabaret Ani Mru Mru, Bogusław Morka i Michał Bajor. Ale koncertują także mniej znani artyści. I zdarza się, że publiczność nie kryje rozczarowania poziomem występu, a pretensje kieruje do dyrektora.
- Mieliśmy trzy takie przypadki. Zgadzam się z widzami, to nie były dobre imprezy. I to one skłoniły mnie do wprowadzenia informacji o tym, że nie ponosimy odpowiedzialności za organizację i poziom artystyczny imprez impresaryjnych – opowiada Grażyna Posmykiewicz, p.o. dyrektora Teatru Muzycznego. – Musimy wynajmować salę, bo to dla nas ważne źródło dochodów. Odpowiadamy za poziom własnych spektakli, natomiast jak wynajmujemy salę na imprezy obce, nie możemy ponosić odpowiedzialności za to, co dzieje się na scenie. Staramy się, ale nie zawsze jesteśmy w stanie właściwie ocenić poziom artystyczny imprezy.
Ostrzeżeniom na biletach nie dziwi się Bogdan Żołądkiewicz, szef Centrum Informacji Kulturalnej: – Imprezy bywają odwoływane. Ludzie mają pretensje do teatru, a nie do organizatora, którego zazwyczaj nie ma wtedy na miejscu, bo bezpieczniej być gdzieś daleko.
- Teatry starają się dbać o renomę. Długo zajęło mi przekonanie Teatru Jaracza, żeby spektakl, który sprowadziłam do Łodzi, znalazł się w programie na stronie internetowej teatru, chociaż nie brakowało znanych nazwisk – mówi Barbara Kaczmarkiewicz, organizatorka imprez kulturalnych.
Andrzej Kosmala, menedżer Krzysztofa Krawczyka: – Nie spotkałem się wcześniej z takim ostrzeżeniem, ale je rozumiem. Dobrze jest uważać na to, kogo się wpuszcza na scenę, ale z czegoś trzeba teatr utrzymać. Bo skąd brać pieniądze na remonty, ogrzewanie, płace?
Napis na biletach dotyczy wszystkich występów w Muzycznym. Nawet gwiazd polskiej sceny. – Trudno, żeby napis znajdował się na biletach tylko na niektóre imprezy. To by oznaczało, że już przed występem teatr daje do zrozumienia, że jedna będzie dobra, a inna nie – zauważa Kaczmarkiewicz.
- Tego rodzaju ostrzeżenie na biletach na koncert Krzysztofa Krawczyka byłoby troszkę nietaktowne – uważa Kosmala. – Ale jest proste wyjście. Niech organizatorzy zawsze używają wydrukowanych przez siebie biletów, a teatr niech je stempluje.
Jakub Wiewiórski
Gazeta Wyborcza Łódź
12 stycznia 2007